Suprise! Znowu szczęście!
Książka Karen Guggenheim, „Cultivating Happiness”. O tym, jak pozytywnie zmienić swoje życie i wyjść z kryzysu.
Świeżynka. Bardzo mi się podoba. Znam podejście Karen i miałam okazję być na jej wykładach, więc i tym razem się nie zawiodłam.
Książka opisuje historię autorki. Opiera się też na metodach wychodzenia z kryzysu i budowania odporności psychicznej bliskiej mi psychologii pozytywnej.
- Kryzysy i straty mogą być dla nas szansą na zmianę i rozwój
- Pozwalają bardziej docenić nasze dotychczasowe życie
- Mogą zacieśniać relację z tymi, którzy są z nami w tych trudnych momentach
- Akceptujemy wszystkie emocje, także te bolesne
- Nie jesteśmy tym, co nam się przytrafiło. Ale tym, kim decydujemy się stać
- Droga do spełnienia zaczyna się przez szukanie w życiu prawdziwego sensu
- Warto znaleźć sobie pasję, zacząć uczyć się czegoś nowego, otaczać się ludźmi, którzy nas wspierają, prowadzić dziennik wdzięczności
- Wybierajmy sobie na początek małe cele (choćby milimetr do przodu, ale każdego dnia)
- Pamiętajmy, że nasze myśli (pozytywne i negatywne) tworzą naszą rzeczywistość oraz że najwięcej strachu jest tylko w naszego głowie
- Tajemnica naszego spełnienia tkwi w chwili obecnej
- Ciało wie i powinnyśmy go słuchać. Wracać do niego przez oddech
- Praca nad tworzeniem nowych nawyków przynosi niesamowite rezultaty. Możesz codziennie tworzyć swoją to-be list, zamiast to-do list. Zadawać pytania, co możesz kontrolować, a na co nie masz wpływu. Oraz myśleć o tym, czego trudne sytuacje mogą Cię nauczyć?
- Szczęście potrzebuje czasu. I dużo naszej cierpliwej wytrwałości. Także w odpuszczaniu tego, co już nie służy. By zrobić miejsce na nowe
- Małe kroki tworzą duże zmiany. Zacznij tam, gdzie jesteś. Z tym, co masz. Ale zrób pierwszy krok
- No i ruch, sen, zdrowe jedzenie, spacery na świeżym powietrzu, muzyka, śmiech oraz medytacja też pomagają. Uczenie się zarządzania swoim stresem powinno być wpisane w naszą codzienność
- A bliskie, wspierające relacje to numer jeden naszego szczęścia
Sporo roboty. A opisałam tu tylko kilka rzeczy.
Nic, tylko „just do it” zostaje!