Pomiędzy „ja” a „my” – o relacji, która wszystko zmienia
Dziś o podstawach, bo nie zbudujemy żadnej trwałej relacji bez najważniejszej –tej z samą sobą. Tylko jak często się nad tym faktycznie zastanawiasz? Kultura osobistego rozwoju krzyczy do nas z każdego kąta, ale czy chodzi tu o bezrefleksyjny indywidualizm? Zdecydowanie nie. To raczej świadoma troska o siebie, która pozwala nam lepiej budować relacje z innymi.
Nathaniel Branden, psychoterapeuta, mówił o niezdrowych skrajnościach, w które często wpadamy. Z jednej strony egocentryzm, gdzie stawiamy siebie na piedestale, z drugiej – skrajny altruizm, który nie zostawia nam miejsca na miłość do siebie. Branden zachęcał, by odnaleźć złoty środek. Ale jak?
Podstawą jest uczciwe spojrzenie na siebie – wyjście poza powierzchowne zachowania i dotarcie do naszych prawdziwych motywacji. Bo skąd ta potrzeba zajmowania się wszystkimi dookoła? Może to sposób na unikanie własnych obaw i niepewności? A może nasze ego, zdominowane przez „ja”, ukrywa strach przed bliskością? Niełatwo jest się z tym zmierzyć. Czasem łatwiej patrzeć na świat przez pryzmat innych.
A może odpowiedzią jest empatia, która scala nasze „ja” z „my”? Empatia to więcej niż uczucie. To aktywność – dawanie, wdzięczność, dzielenie się. Martin Hoffman nazywa ją iskrą, która nadaje sens naszemu życiu społecznemu. To właśnie empatia, zdrowy egoizm połączony ze świadomym altruizmem, pozwala nam lepiej zrozumieć siebie i innych, budując głębsze i bliższe relacje.
I nie, to wcale nie jest truizm. Ile z nas rzeczywiście potrafi balansować pomiędzy biegunami „ja” i „my”? Większość tkwi na jednym z nich, bo tak łatwiej. Ale czy to, co łatwe, na pewno przynosi satysfakcję?
Zastanów się szczerze: Czy żyję tak, jak naprawdę chcę? Czy moje relacje oparte są na prawdzie? Czy widzę siebie i innych takim, jakimi są, czy chowam się w iluzji, by uniknąć trudnych decyzji? Czy jestem bardziej ja, czy bardziej ty?
Bo ostatecznie życie i tak nas dopadnie – nieważne, co zaplanujemy. Ważne, by przeżyć je świadomie i po swojemu. Najgorzej to tkwić bez wyboru. A my, całe szczęście, wciąż ten wybór mamy.
To jak? Znajdziesz dziś chwilę, by wybrać świadomie?