Współzależność – sztuka równowagi
Witajcie w Nowym Roku!
Mam nadzieję, że po świętach wracacie z nową energią do życia, codzienności i relacji. A skoro o relacjach mowa, to zaczynamy od tego, co tak często je komplikuje: zależność kontra współzależność.
Zależność bywa jak oddychanie cudzym powietrzem – dusi, zamiast pomagać żyć. Współzależność to coś zupełnie innego. To przestrzeń, w której jesteśmy blisko, ale nie za blisko. To jak taniec – harmonijny, ale bez deptania sobie po palcach.
N. Branden mówił: „Im więcej w relacji niezależności, tym bardziej współzależni możemy się stać”. Paradoks? Wcale nie.
Prawdziwa współzależność zaczyna się tam, gdzie kończy się potrzeba kontrolowania lub bycia kontrolowaną. To miejsce, gdzie ja i my mogą współistnieć. Tam, gdzie Twoja wartość nie zależy od czyjejś obecności, ale obecność drugiej osoby sprawia, że życie staje się pełniejsze.
Ale to wcale nie takie proste, prawda? Zdarza się, że trzymamy się kogoś tak kurczowo, że tracimy siebie. Albo uciekamy w imię „wolności”, stawiając mury zamiast zdrowych granic. Współzależność to delikatna równowaga – i choć wymaga wysiłku, jest możliwa.
Zatrzymaj się na chwilę. Zadaj sobie pytanie: czego naprawdę potrzebuję w relacji? Co jest dla mnie ważne? Może to więcej przestrzeni, może więcej wsparcia – pozwól sobie odpowiedzieć szczerze.
Powiedz to, co czujesz. Czy wiesz, że brak słów bywa gorszy niż ich nadmiar? Zacznij od prostych komunikatów: „Potrzebuję…”, „Czuję…”. Co dzisiaj możesz powiedzieć, co sprawi, że zrobisz krok w stronę bliższego porozumienia?
Zadbaj o równowagę. Zastanów się: co dajesz, a co przyjmujesz? Czy w Twoich relacjach jest przestrzeń na to, by brać z wdzięcznością i dawać z radością?
Współzależność to nie „idealna relacja”. To proces, w którym uczysz się być blisko, ale nie zatracać siebie.
Nowy Rok to dobry czas, żeby spojrzeć na swoje relacje. W których z nich oddychasz swobodnie? W których czujesz, że brakuje miejsca na Ciebie?
Dobrego partnerskiego 2025 roku dla Was